Każdy biznesmen czy miłośnik sztuki czasami zastanawia się jak najlepiej zainwestować, czy opłaca się kupować sztukę i jeśli tak, to jakie dzieła sztuki kupować.

Gdy zamierzamy kupować obrazy, grafiki lub antyki i drogocenne przedmioty wkrótce może okazać się, że tak naprawdę mamy zamiar utworzyć własną kolekcję dzieł sztuki. Kolekcjonerstwo, w tym także jego wysublimowana forma, jaką tworzą artefakty, posiada wartość dodatkową, estetyczną, a także nieocenioną, kulturotwórczą. Sławni i zamożni ludzie, celebryci, tworzą specjalne kolekcje według swojego uznania. W dawnych czasach kolekcjonerami byli królowie, książęta, magnaci i szlachta. Sztuka, oprócz wartości realnej, pieniężnej, która wzbogaca majątek posiadacza, posiada rangę dodatkową, tworzy prestiż i dodaje waloru dobrego smaku każdemu domostwu lub instytucji.

Patriotyzm w parze z dobrym gustem

Jednym z najsłynniejszych polskich kolekcjonerów był król Stanisław August Poniatowski. Oprócz obiadów czwartkowych, na które zapraszał osobowości artystyczne, po to aby przebywać w ich towarzystwie, a przy okazji zaoferować suto zastawiony stół, wspierał artystów materialnie. Zamawiał obrazy u największych mistrzów swego czasu, sprowadzał twórców z Włoch, modnych i bardzo biegłych w swej sztuce, był mecenasem i posiadał nadwornych malarzy, których zatrudniał, a którzy pracowali tylko dla niego. Takim malarzem był Marcello Bacciarelli, który założył na Zamku Królewskim Malarnię Królewską. Wykonał on ponad 30 portretów Króla oraz wiele portretów innych osobistości, rodziny królewskiej i arystokracji. Król zatrudniał specjalnych marchandów, którzy jeździli po Europejskich miastach, odwiedzali galerie, malarzy i antykwariaty dokonując zakupów do królewskiej kolekcji.

Jednym z powodów dla których w XVIII i XIX wieku powstawało wiele prywatnych kolekcji, była chęć udostępniania tych zbiorów dla szerszej publiczności, zgodnie z hasłami społecznego oświecenia. W Europie zaczęły powstawać muzea, Stanisław August Poniatowski również chciał udostępnić swoje zbiory, lecz myśl ta nie weszła w życie ze względu na upadek Rzeczpospolitej. W pewnej mierze zamysł ten kontynuował Stanisław Kostka Potocki, który dla publiczności udostępnił w 1804 roku zbiory Wilanowa. Myśl patriotyczna wśród arystokracji przyświecała tworzeniu wielu kolekcji. Jedną z największych i najbardziej znaczących zbiorów tworzonych ku pocieszeniu serc i zachowaniu tradycji i kultury, był należący Izabeli Czartoryskiej. Księżna gromadziła pamiątki bliskiej sercu ojczyzny, medale, zbroje, dokumenty, złotnictwo, sarkofagi ze szczątkami królów, słynne miecze, ale także sztukę powstałą poza Polską, a należącą do zbiorów bezcennych arcydzieł w polskich kolekcjach. Do najcenniejszych arcydzieł w kolekcji księżnej należały „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci, „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta van Rijn, ryciny Albrechta Dürera i Rembrandta, dywany perskie, tarcza wróżebna Jana III Sobieskiego oraz, niestety zaginiony podczas wojny, „Portret młodzieńca” Rafaela Santi.

Nazwiska takie jak Łukasz Dąbski, Tomasz Zieliński, Izabella i Jan Działyńscy, Andrzej i Leon Mniszchowie, kolekcjonerzy sztuki i muzealnicy, Józef Maksymilian Ossoliński, założyciel Ossolineum, Eustachy Potocki, inicjator wielu przedsięwzięć o charakterze artystycznym, zapisały się na kartach historii Polski złotymi zgłoskami. To dzięki tym wielkim patriotom, wielkim ludziom, działaczom, wiele pamiątek i dzieł sztuki przetrwało powstania, zawieruchy wojenne i niszczycielską działalność okupanta. Kolekcje, w różnych stadiach, różnych stanach zachowania lub rozproszenia są śladem życia umysłowego elity umysłowej danego okresu historycznego, stanowiąc o jego materialnej i duchowej atmosferze.

Kolekcja, co dalej?

Mimo oczywistego osobistego splendoru i wartości patriotycznych, sztuka pozostaje wartością majątkową. Historia wielu kolekcji ukazuje skomplikowaną drogę jaką przechodzą dzieła sztuki zmieniając właścicieli. Czasami opiekę nad zbiorami w pałacykach bądź specjalnie do tego wyznaczonych przestrzeniach wystawienniczych przejmują muzea. Niejednokrotnie właściciele dzieł sztuki zmienia właścicieli. Po śmierci Stanisława Augusta, Józef Poniatowski jako część spadku otrzymał wiele „ruchomości” z Łazienek i Zamku Królewskiego. Zaczął wyprzedawać te dobra, znajdując chętnych w majętnych i znanych osobistościach. Po śmierci księcia, jego spadkobierczyni Maria Teresa Tyszkiewiczowa sprzedała 38 obrazów Kazimierzowi Rzewuskiemu, szambelanowi króla, który zostawił je w spadku swojej córce Ludwice Lanckorońskiej. W ten sposób rozpoczęła swoją historię kolekcja Lanckorońskich. Zbiór bezcennych arcydzieł, kolekcjonowanych poprzez kolejne pokolenia, szczęśliwie przetrwał wojnę w sejfie szwajcarskim. Nienaruszonych ponad pół tysiąca przedmiotów, ostatnia z rodu, Karolina Lanckorońska, zasłużona działaczka na rzecz kultury i historyk sztuki, ofiarowała polskim instytucjom kultury, większość z nich trafiła do Zamku Królewskiego w Warszawie i na Wawel. Dzięki niej w Warszawie możemy oglądać w stałej ekspozycji dwa obrazy Rembrandta.

Jak pokazuje historia, niejednokrotnie przekazywane z pokolenia na pokolenie bezcenne arcydzieła, zmieniają właścicieli, stając się łupem na aukcjach dzieł sztuki. Czasami, jak w przypadku kolekcji Tomasza Zielińskiego, część dzieł sztuki zostaje zlicytowana aby pokryć długi właściciela, często także spadkobiercy nie chcą kontynuować tradycji zbieractwa i sprzedają odziedziczone dobra. W znanych domach aukcyjnych sprzedawane są obrazy mistrzów epoki renesansu czy baroku. Chętnie takie obrazy kupują muzea, na przykład Muzeum Narodowe. Instytucje te posiadają specjalne fundusze na zakup dzieł sztuki, jednak gdy aukcja jest otwarta każdy ma prawo licytować i w końcu stać się właścicielem arcydzieła znanego malarza. Czy to dobra inwestycja? Kwestia ta zależy od wielu czynników, gdyż o wartości dzieł nie stanowi tylko czas, ale także inne czynniki, mody, style, tematyka, koniunktury popularności konkretnych szkół i malarzy, także zmienne wartości powiązane ze strukturą cen innych dzieł.

Dwudziestolecie

Do najsławniejszych i największych kolekcjonerów XX wieku należał Feliks Manggha Jasieński. Temu potomkowi arystokratycznego rodu, pseudonim „Manggha” przyniosła kolekcja japońskich drzeworytów. Jasieński był podróżnikiem, znawcą sztuki i propagatorem modernizmu. W kwestii „nowej sztuki” najwięcej do powiedzenia miały osoby prywatne, gdyż zarówno muzea, jak i inne instytucje, takie jak Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych (Zachęta) odznaczały się w podejściu do najnowszych stylów dużą rezerwą. Zachęta, na początku wieku, wolała nawet organizować wystawy impresjonistów, Moneta, Maneta, Renoira, Sisleya, Rodina, wychodząc naprzeciw przeciętnym gustom i w ten sposób kształtując polską politykę wystawienniczą warszawskich salonów i galerii. Niesłabnącą sławą cieszyło się malarstwo Jana Matejki. Zdecydowana większość kolekcjonerów w dwudziestoleciu międzywojennym preferowała malarstwo figuratywne, popularnością cieszył się zwłaszcza okres Młodej Polski, ich gust oscylował wokół dzieł Malczewskiego, Boznańskiej, Wyczółkowskiego, Chełmońskiego. Sztuka ta osiągnęła w tym okresie status muzealny. Zachęta była ośrodkiem tej sztuki salonowej, bojkotowanym przez awangardzistów. Organizowane w różnych instytucjach na przemian wystawy twórców uznanych i sztuki najnowszej budziły w odbiorcach i krytykach różne emocje. Różnego rodzaju „-izmy”, sztuka nowatorska, do której gust publiczności nie był przystosowany. W obecnych czasach rangę sztuki uznanej i wartościowej, tak jak przedstawiciele grupy Rytm (Rytmiści), kubiści, ekspresjoniści, strefiści, formiści, Nabiści, kompozycje unistyczne Władysława Strzemińskiego. Problemy z nadmierną krytyką swojej twórczości były udręką Witkacego, co podkreślał wielokrotnie w swoich esejach, wdając się w polemiki ze środowiskami opiniotwórczymi swoich czasów. Obecnie artysta należy do jednych z najpopularniejszych malarzy, a jego obrazy dziesięciokrotnie wyższe ceny niż innych, współczesnych mu artystów. Należy nadmienić, że większość kolekcjonerów na początku XX wieku tworzyła wzbogacona warstwa mieszczańska, kupcy, przedsiębiorcy, klasa zaliczana do średniej, a jednak o statusie majątkowym pozwalającym na zakup dzieł.

Kto jest kolekcjonerem?

Wśród fachowców w dziedzinie sztuki panuje pogląd, że do sfery muzeów i większych ośrodków należy naukowość i systematyka, za to w sferze zbieraczy prywatnych panuje pełen egocentryzm i amatorstwo. Amator to inaczej miłośnik, więc osoba taka prawdopodobnie kolekcjonuje malarstwo, grafikę, dzieła sztuki użytkowej z własnego zamiłowania do rzeczy pięknych. Kolekcje takie bywają nieuporządkowane, zakupy niesystematyczne i chaotyczne. Należy jednak pamiętać o tym, że każdy kolekcjoner wraz z upływem czasu przechodzi pewnego rodzaju ewolucję. Zbiory nabierają charakteru i nabierają często charakteru inwestycji w sztukę. Jak nauczyć się inwestować? W co inwestować najlepiej? Taka wiedza przychodzi wraz z czasem i doświadczeniem. Wiedza ta pomaga też często gromadzić i pomnażać kapitał.

Andrzej Mniszech, na początku zaczął nabywać dzieła zgodne ze swoimi zainteresowaniami przyrodniczymi, z czasem jego upodobania przeniosły się na naprawdę wybitnych artystów takich jak Frans Hals, Jan van Goyen czy Jean Pillement. Przeszedł do historii jako wybitny kolekcjoner malarstwa holenderskiego. Na początku XX wieku została ona rozproszona na aukcjach budząc zainteresowanie antykwariuszy i będąc łupem dla kolekcjonerów. Nazwisko tego wielbiciela sztuki pojawia się w katalogach artystycznych i przy okazji różnych wystaw. Tak jak w przypadku Feliksa Mangghi Jasieńskiego i dzieł, które posiadał. Do dziś można spotkać je w katalogach aukcji w opisach historii konkretnych obrazów.

Czasami zbiory uznane za mniej wartościowe mogą okazać się po jakimś czasie za bardzo znaczące. Tak było w sytuacji kolekcji Dąbskich. W XIX wieku, gdy zainteresowania większości historyków oscylowały wokół polskości, patriotyzmu i zachowania narodowej kultury, zajmowano się głównie szkołami polskimi. Dlatego twórczość należącą w większości do mniej znanych dzieł mało znaczących artystów europejskich okresu baroku, będącą w posiadaniu Anny i Łukasza Dąbskich, liczącą blisko 300 pozycji, uznano za zbiór kopii i obrazów małej wartości. Nazwiska takie jak Peter van Laer, Jacques d’Arthois, Adriaen Brouwer, Jan Asselyn, Pietro Labruzzi, Phillips Wouwermans, Johann Baptista Drechsler, to w większości bardzo cenieni obecnie twórcy, mimo iż sławą nie dorównują Leonardowi da Vinci czy Rembrandtowi. Obecnie kolekcja ta w większości znajduje się poza granicami Polski.

Nazwiska kolekcjonerów początku XX wieku pojawiają się w różnych opracowaniach. Pośród bardziej znanych są to:

  • Karol Smólski, który posiadał prace Olgi Boznańskiej i Józefa Chełmońskiego;
  • Włodzimierz Bugiel, do któego kolekcji należały dzieła Boznańskiej, Luny Drexler, Władysława Ślewińskiego, Wacława Szymanowskiego;
  • Bolesław i Lina Nawroccy, którzy swoją kolekcję ponad 4000 dzieł różnych polskich artystów rozpoczęli w połowie lat 60-tych, posiadając między innymi obrazy Gustawa Gwozdeckiego, Eugeniusza Zaka i Maurycego Gottlieba, ucznia Matejki;
  • Ewa i Wojciech Fibak, będący właścicielami prac Moise Kislinga, Simona Mondzaina, Józefa Pankiewicza i Aliny Szapocznikow.

Tworząc kolekcję dzieł sztuki z prawdziwego zdarzenia należy pamiętać, że proces ten może potencjalnie przerodzić się w pasję pokoleniową. Z opisanych przykładów widać, że największą rolę dla znanych kolekcji mają spadkobiercy właścicieli, potomkowie artystów i kolekcjonerów, ich rodzina, inni zstępni. W długim okresie to oni decydują o poszerzaniu zbiorów lub przeciwnie, o zlicytowaniu posiadanych dóbr.