Analizując rynek ropy naftowej w lipcu i sierpniu utrzymywaliśmy pesymistyczne prognozy co cen, głównie ze względu na nadprodukcję surowca i wzrastające zapasy magazynowe. Od tamtej pory cena baryłki wciąż pozostaje w kanale 40-50 dolarów, będąc raz bliżej dolnej, a raz górnej linii ograniczającej. Jak do tej pory fundamenty przemawiały za spadkami, lecz od czasu do czasu pojawiały się w mediach spekulacje przedstawicieli państw zrzeszonych w OPEC na temat zamrożenia produkcji, które podnosiły cenę kontraktów na ropę o kilka dolarów. Rynek jednak dość szybko weryfikował wspomniane zapowiedzi, gdy kolejne dane mówiły o rekordowych poziomach wydobycia np. w Arabii Saudyjskiej. Jak sprawa kształtuje się obecnie?
Sytuacja bieżąca
W ostatnich tygodniach kontrakty na ropę były wyceniane w przedziale 40-50 dolarów, co było spowodowane z jednej strony presją fundamentów i wzrastających zapasów magazynowych, a z drugiej strony medialnymi wypowiedziami ze strony OPEC. Ostatni tydzień dodał jeszcze wpływ Matki Natury, gdyż ze względu na huragany w Zatoce Meksykańskiej, EIA oznajmiła znaczący spadek zapasów. Radość byków nie trwała jednak długo, bo już w piątek, razem z szerokim rynkiem, również ropa zanotowała znaczący spadek. Ostatnie tygodnie ilustruje poniższy wykres.
Podaż i popyt
W zakresie popytu i podaży przez ostatni miesiąc nie zmieniło się zbyt wiele. Rynek wciąż znajduje się w fazie nasycenia surowcem, a produkcja w dalszym ciągu przewyższa konsumpcję. Sytuację wg najnowszych danych EIA przedstawia wykres poniżej, wskazując, że sytuacja powinna się zbalansować w przyszłym roku.
Potencjalnym problemem dla wspomnianego scenariusza są jednak kolejne rewizje (w dół) wzrostu gospodarczego. Mniejszy rozwój będzie prawdopodobnie oznaczał mniejsze zapotrzebowanie na ropę, a co za tym idzie doda do nadmiaru surowca na rynku. Dlatego tak istotne jest śledzenie aktualnej sytuacji w najważniejszych krajach świata.
Bardzo istotnym czynnikiem wpływającym na bilans rynku są nieplanowane przerwy w dostawach. Obecnie z największymi problemami wciąż borykają się Libia i Nigeria, z powodu których na rynek nie trafia około 1.7 miliona baryłek dziennie. Gdyby ta ilość surowca weszła do obiegu, ceny z dużym prawdopodobieństwem testowałyby tegoroczne minima. Ostatnie doniesienia wskazują, że Shell wznowił transport co najmniej części nigeryjskiej ropy w kierunku wybrzeża, co już negatywnie oddziałuje na ceny. Z drugiej jednak strony mamy coraz bardziej pogrążającą się w chaosie Wenezuelę, a tam jest potencjał to wyłączenia z dostaw 2.5 miliona baryłek dziennie.
Rozważając podaż i popyt należy również spojrzeć długoterminowo. Ostatnie dwa lata to znaczący spadek inwestycji w sektorze wydobywczym.
Gdy sytuacja ta utrzyma się wystarczająco długo, w pewnym momencie będzie musiał nadejść niedobór ropy na rynku, a co za tym idzie wystrzał cen w górę. Warto mieć to na uwadze, szczególnie grając długoterminowo. Obecnie wciąż na rynku panuje zastój, a pojawiające się przetargi mają datę realizacji często w okolicach 2020+.
Zapasy magazynowe.
Wspomniana we wstępie Matka Natura chwilowo pomogła cenom ropy, gdyż z powodu huraganów nawiedzających w ostatnim czasie Zatokę Meksykańską zmalały dostawy, a co za tym idzie ilość ropy w magazynach. Radość byków nie trwała jednak długo, gdyż już kolejnego dnia ceny zanurkowały. Jak to mówią: „Jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Uśredniając zapasy na przestrzeni kilku tygodni można wciąż zauważyć wzrost poziomów w magazynach. Co gorsza, sytuacja ta ma miejsce w okresie, który powinien drenować zapasy, bo charakteryzuje się wysoką konsumpcją. W tym roku tak się jednak nie dzieje, a dodatkowo zbliżamy się do momentu, w którym rafinerie przestaną zużywać surowiec ze względu na konieczność przestawienia sprzętu na zimową mieszankę. Jeśli kolejne dane o stanie magazynów pokażą pokaźny wzrost, ropa może skierować się w okolice 40 dolarów.
Sytuację w USA przedstawia wykres poniżej. Niebieska linia pokazuje obecne poziomy magazynowe, a żółty region zakres z ostatnich pięciu lat. Wyraźnie widać, że notujemy historyczne maksima.
Sytuacja geopolityczna.
Analizując rynek ropy naftowej nie można zapomnieć o aspekcie politycznym, gdyż cena czarnego złota wywiera ogromny wpływ na funkcjonowanie wielu krajów. Nie dziwi zatem fakt, że kolejni politycy próbują w swoich wypowiedziach wpłynąć na ceny. Już niedługo czeka nas istotne wydarzenie, a będzie nim spotkanie przedstawicieli państw OPEC. Z jednej strony mówi się o uzgodnieniach zmierzających w kierunku zamrożenia produkcji, z drugiej jednak Iran zapowiada, że może się na to zgodzić jedynie w sytuacji gdy otrzyma udział w rynku sprzed sankcji, a Irak wciąż kontynuuje plan by powiększyć wydobycie o 1.5 miliona baryłek w ciągu najbliższych 4 lat. Nie zanosi się zatem, by doszło do porozumienia, chyba że Arabia Saudyjska, pompująca ropę na rekordowych poziomach, będzie w stanie utracić część udziałów w rynku. Jak to bywa z wielką polityką, niczego nie można jednak wykluczyć, zatem w tej sytuacji należy być przygotowanym na oba scenariusze.
Podsumowanie
Na chwilę obecną ropa balansuje na granicy 45 dolarów. W najbliższym czasie bardzo ważne będą dane o zapasach magazynowych podawane cotygodniowo przez EIA, szczególnie, że wchodzimy w okres przestoju w rafineriach. Równie ważne będą postanowienia państw OPEC co do poziomów wydobycia. Może się zdarzyć, że zapowiedzi będą inne niż działania, co spowoduje ruch w jednym kierunku, lecz szybko zweryfikowany w drugą. Krótkoterminowo sytuacja nie wygląda pozytywnie, więc spodziewamy się ponownego podejścia pod granicę 40 dolarów, a w przypadku wyłamania w dół nawet dalej, w kierunku 35-38 dolarów za baryłkę. Długoterminowo należy pamiętać o niedoinwestowaniu sektora, co z biegiem czasu będzie wywoływało coraz większą presję na wzrost cen.
Nie zapomnijcie sprawdzić naszych najnowszych analiz i przemyśleń dotyczących inwestowania w ropę, które znajdziecie w sekcji surowców.