Niektórzy inwestorzy sami dokonują analizy i kierują się w inwestowaniu wyciągniętymi przez siebie wnioskami. Większość nie ma na to chęci i czasu, a zatem posiłkuje się analizą innych. Nie ma nic w tym złego, o ile źródło jest solidne i uczciwe, bo poszukiwanie doradztwa u bardziej doświadczonych zapewne wielu wyszło na dobre. Trzeba jednak uważać skąd czerpie się informacje.
Jak donosi Reuters, amerykański SEC (U.S. Securities and Exchange Commision) wypowiedział wojnę nieuczciwym firmom, pobierającym wynagrodzenie od firm za pisanie setek promocyjnych artykułów w celu wywołania wzrostu cen ich akcji.
27 osobom i organizacjom postawiono zarzuty wprowadzania w błąd inwestorów, którzy wierzyli, że czytają niezależne i bezstronne analizy. Wśród oskarżonych znalazły się takie firmy jak Seeking Alpha, Benzinga i Wall Street Cheat Sheet.
Znaleziono ponad 450 podejrzanych artykułów, z których ponad 250 miało oświadczenie, że autorzy nie pobierają za publikację wynagrodzenia. W rzeczywistości były to nierzetelne analizy na zlecenie.
Niestety, ludzie dla pieniędzy potrafią zrobić bardzo wiele. Szkoda, że nawet poważanym firmom zdarzają się takie wpadki. Oczywiście bronią się, jak Benzinga, że każdy artykuł od zaprzyjaźnionych twórców ma notkę: „Does not represent the opinion of Benzinga and has not been edited„, czy jak Seeking Alpha: „All authors’ claims to not having been compensated by third parties”. Niemniej, część publikowanych treści została uznana za nieuczciwe. Warto o tym pamiętać i nie dokonywać inwestycji ślepo wierząc w przeczytane informacje.