Ostatnie dane z rynku pracy media okrzyknęły jako neutralno-dobre. Bezrobocie spadło do 4.9%, a przyrost etatów poza rolnictwem 151 tys. Nie jesteśmy jednak przekonani, czy te dane powinny napawać optymizmem. Patrząc nieco głębiej i stosując prostą matematykę, można znaleźć interesujące zależności. Jedną z nich jest zmiana zatrudnienia rok do roku. Poniższy wykres przedstawia 50 lat danych. Okazuje się, że niemal za każdym razem, gdy zmiana zatrudnienia przekraczała lokalny szczyt, a następnie mocno zwalniała, następował kryzys. Taką właśnie sytuację mamy obecnie.
Istotnym punktem nie jest sama liczba etatów, lecz właśnie odniesienie do roku ubiegłego, co pokazuje, że następuje cykliczne spowolnienie.
Kolejny niepokojący sygnał przynosi Challenger Job Cuts Report ukazujący przewidzianą redukcję etatów wynoszącą 75,114 i większą aż o 218% w porównaniu z grudniem. Największe redukcje przewidziane są w handlu detalicznym i energetyce. Jest to zarazem największa styczniowa wartość od 2009 roku.
Duże cięcia w energetyce oznaczają, które są również odpowiedzialne za lipcowy szczyt widoczny na wykresie oznaczają, że branża ta jest jeszcze daleko od zrealizowania wszystkich posunięć, redukujących koszty.
Tabela poniżej pokazuje dokładne wartości z ostatniego raportu:
Raport Challengera jest wskaźnikiem wyprzedzającym. Przedstawione liczby stanowią wprawdzie plany firm, to nawet jeśli część z nich się zrealizuje, można spodziewać się słabych danych za kolejne miesiące.