Często mówi się, że nie należy wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. W inwestowaniu również ma to sens, ponieważ firma wybrana przez inwestora może paść ofiarą najróżniejszych, mniej lub bardziej losowych zdarzeń, które sprawią, że stanie się niewypłacalna. I choć taka sytuacja może wydawać się nieprawdopodobna, to przecież inwestowanie w akcje niesie ze sobą ryzyko, czego zapewne jest świadomy każdy racjonalny inwestor. W podręcznikach do inwestowania można znaleźć zalecenie, by portfel inwestycyjny utworzyć z akcji co najmniej kilku spółek, a na same akcje również przeznaczyć zaledwie część środków odłożonych na inwestycje. Wielu inwestorów szukając dywersyfikacji skłania się ku kupowaniu akcji ETFów (Exchange Traded Funds), które dają inwestorowi ekspozycję na wybrane sektory lub naśladują zachowanie indeksu. ETFy posiadają akcje odpowiednich firm, ściągając z inwestora wysiłek związany z ich wyborem. Ale czy inwestowanie środków przez ETF rzeczywiście jest dywersyfikacją?

SPY – czyli ETF naśladujący zachowanie indeksu S&P500

Jednym z najpopularniejszych ETFów jest SPY (SPDR S&P 500 ETF), naśladujący zachowanie indeksu S&P500. Inwestor, który chciałby osiągnąć ekspozycję na amerykański rynek jako całość, mógłby się pokusić o nabycie jego akcji. Należy sobie jednak zadać pytanie, na co tak naprawdę SPY daje ekspozycję.

Indeks S&P 500 jest zrzesza 500 największych firm w USA pod względem kapitalizacji rynkowej. Co za tym idzie struktura indeksu (i ETFu SPY) jest oparta na średniej ważonej biorącej kapitalizację pod uwagę. Oznacza to, że nie wszystkie firmy wpływają na cenę indeksu w takim samym stopniu.

Pierwsze trzy spółki pod względem udziału w funduszu to Apple (AAPL), Microsoft (MSFT) i Exxon Mobil (XOM). Te trzy firmy stanowią aż 7.6% składowych SPY!

Jeśli dodamy do tego Amazon.com (AMZN) i Berkshire Hathaway (BRK.B) to otrzymamy już 10.8%!

Włączając Facebook, JPMorgan, J&J, General Electric i Wells Fargo dojdziemy do 18%.

Podsumowanie wg ostatnich danych wygląda następująco:

  • TOP 1 – 3.29%
  • TOP 3 -7.58%
  • TOP 5 -10.83%
  • TOP 10 – 18.16%
  • TOP 20 – 29.24%
  • TOP 50 – 47.71%
  • Pozostałe ~450 firm – 52.29%

Co więcej, jeśli spojrzymy na sektory, to w pierwszej dziesiątce znajdziemy Apple, Microsoft i Facebook z działu IT, Berkshire, JP Morgan i Wells Fargo z sektora finansów i po jednym przedstawicielu energetyki, dóbr konsumenckich, przemysłu i ochrony zdrowia.

Podział całego indeksu S&P 500 przedstawia się następująco:

udział sektorów w S&P500
Udział sektorów w S&P500 (źródło: us.spindices.com)

Co to oznacza?

SPY wciąż jest dobrym naśladowcą S&P500, ale zarówno sam indeks jak i śledzący go ETF nie przedstawiają prawdziwej dywersyfikacji, gdyż stosunkowo niewiele firm ma dominujący udział w wynikach funduszu. W dodatku najwięksi skupieni są w niewielkiej liczbie sektorów. Obecnie indeks wciąż pnie się w górę, ale w przypadku korekty znaczna ilość pieniędzy będzie musiała znaleźć ujście przez wąskie drzwi (SPY ma olbrzymia kapitalizację).

Przedstawione statystyki nie oznaczając oczywiście, ze należy trzymać się od tego instrumentu z daleka. SPY w normalnych warunkach wykazuje się dużą płynnością i nadaje się do inwestowania i spekulacji. Trzeba tylko być świadomym jego konstrukcji i czynników w znacznym stopniu wpływających na jego rezultaty.

Dokładna znajomość produktu pozwoli również na świadome i lepsze hedgowanie przeciw spadkom.

Jakie ETFy wybierać?

Istnieją fundusze dające ekspozycję na konkretny sektor, a zbalansowany portfel mógłby być skomponowany właśnie z kilku takich funduszy. Najlepiej jednak stworzyć własny ETF, skonstruowany po dokładnej analizie spółek. Unikniemy wtedy pośredniego posiadania w portfelu firm, których sami nigdy byśmy nie wybrali, a które prawdopodobnie będą należały do składowych wybranego funduszu.