Pamiętając sytuację z 2008 roku i kryzys, który rozwinął się od upadku jednego z największych banków w USA – Lehman Brothers, rządy wielu krajów wpompowały miliardy dolarów, euro, bądź innych walut w ratowanie finansowych instytucji w swoich krajach. W naturze bilans musi być zachowany, więc dotowanie mających trudności przychodzi kosztem ogromnego długu, który od 2008 roku rozrósł się do olbrzymich rozmiarów.
Poniższy wykres pokazuje dług rządowy (w EU) w relacji do PKP od roku 2006 do 2014:
Część tych pieniędzy została wydana na ratowanie „tonących”. Średnio w strefie euro dług rządowy przyrósł o prawie 42%!
Rekordzistami są oczywiście Grecy (177.1%), następnie Włosi i Portugalczycy. Cypr, w którym odbyło się już „strzyżenie” (konfiskata części depozytów) ma dług sięgający 107.5% PKB (2014). Na drugim biegunie strefy euro znajduje się Luksemburg z długiem poniżej 25%.
Polska na tym tle wypada stosunkowo nieźle z długiem w okolicach 50% (2014), a bardzo znienawidzona w mainstreamie Rosja z zaledwie 18% (2014).
Najbardziej zadłużonym krajem jest Japonia, której dług/PKB to już 230%. Należności USA również są znaczące i sięgają 103%.
Żeby nie zadłużać się jeszcze bardziej, a przy tym zubożyć klasę średnią, od stycznia wprowadzono w EU zasady bail-in, które oznaczają, że rządy nie będą już wyciągały pomocnej dłoni, a bynajmniej nie do momentu, w którym część zobowiązań przejmą na siebie kredytodawcy (właściciele obligacji), akcjonariusze i depozytorzy.
Główne postanowienia:
- Podatnicy będą ostatni w kolejce do ratowania banków, a kredytodawcy będą zmuszeni poświęcić część lub całość swoich aktywów aby utrzymać bank przy życiu, według z góry określonej hierarchii.
- Akcjonariusze i posiadacze obligacji wezmą na siebie obowiązki jako pierwsi, następnie depozytorzy z kwotą powyżej 100 tys euro.
- Mali depozytorzy mają być wykluczeni z pomocy.
- Zanim bank będzie mógł skorzystać z innego rodzaju wsparcia (obecnie tworzone fundusze pomocowe) 8% aktywów musi zostać pokryte przez wyżej wymienionych.
- W szczególnych przypadkach rząd będzie mógł wykluczyć niektórych kredytodawców ze współistnienia w bail-in (furtka?).
W praktyce oznacza to, ze przy upadku instytucji finansowe najpierw stracą inwestorzy. Pytanie brzmi, czy w sytuacji gdy na rynku bankowym pojawią się kłopoty, nie nastąpi paniczna wyprzedaż, która dodatkowo przyśpieszy cały proces, a Ci którzy nie zdążą się ewakuować stracą zainwestowany majątek. Może to dotyczyć zarówno inwestorów prywatnych jak i instytucjonalnych, lecz warto pamiętać, że gdy fundusze utracą zarządzany kapitał, na końcu i tak zwykły Kowalski zostaje bez swojej emerytury.
Możliwe, że taki system wprowadzony od początku miałby pozytywny efekt. Inwestorzy obawiając się ryzyka nie skupowaliby obligacji, a banki nie inwestowały w ryzykowne aktywa. W momencie gdy instytucje finansowe są bardzo zadłużone, wprowadzenie zasad bail-in może mieć daleko idące konsekwencje.
Być może z obawy, Włochy i Portugalia zdecydowały się wesprzeć kilka swoich banków tuż przed wejściem w życie nowych reguł.
Gdy nadejdą bardziej turbulentne czasy, warto mieć na uwadze obowiązujące przepisy, gdyż jak powiedziała Ayn Rand:
„Możemy ignorować rzeczywistość, lecz nie możemy ignorować konsekwencji ignorowania rzeczywistości.”