Jak już wszystkim zapewne wiadomo państwa OPEC zdecydowały się ograniczyć wydobycie ropy naftowej do 32.5 mln baryłek dziennie. Na fali tej wiadomości ceny ropy znacznie wzrosły, przekraczając barierę 50 dolarów za baryłkę. Od poniedziałku czarne złoto notuje jednak cofnięcie, co widać na wykresie poniżej:
Po raz kolejny zatem okolice 50 dolarów są kluczowe. Być może jest to jedynie konsolidacja, być może początek powrotnego kierunku. Nie wchodząc jednak w technikę należy się zastanowić, co tak naprawdę oznacza decyzja OPEC. Patrząc na wykres poniżej można zauważyć, że kartel dochodząc do granicy 32.5 mln baryłek dziennie był już blisko historycznych maksimów wydobycia, nie mówiąc już o przekroczeniu 33 mln. Nie bardzo zatem widać, jak ograniczenie produkcji do poziomów, które jeszcze niedawno byłyby nowymi szczytami ma znacznie wpłynąć na globalny rynek w dłuższym terminie.
Dalszych losów cen ropy trzeba zatem szukać również w innych miejscach globu.
W środę pojawił się raport EIA odnośnie stanów magazynowych w USA. Mimo iż całkowite zapasy ropy naftowej nieco spadły (-2.4 mln baryłek), to w Cushing, Oklahoma, gdzie rozliczane są kontrakty, przybyło prawie 4 mln baryłek. Również słabe dane zanotowano w odniesieniu do benzyny i destylatów. Stany magazynowe obu produktów istotnie się zwiększyły, co nie należy do byczych prognostyków.
W efekcie środa przyniosła kolejny dzień niewielkich strat i cenę nieco poniżej $50 na zamknięciu.
Sytuacja na ropie wciąż nie jest klarowna. Wyższe ceny zachęcą „łupkarzy” do większej produkcji, a na realizację obiecanek OPEC wciąż musimy poczekać. W kuluarach mówi się, że z dotrzymaniem obietnicy ograniczenia wydobycia może być problem, a jeśli tak się stanie, to kierunek łatwo będzie przewidzieć.